Święta Wielkanocne tuż tuż, więc wszyscy jesteśmy pochłonięci sprzątaniem, zakupami, gotowaniem, przygotowaniem do uroczystości. Zakupy przedświąteczne w zatłoczonych sklepach stają się uciążliwe i chyba nikomu nie sprawiają przyjemności. Jeszcze gorzej mają osoby z nietolerancjami pokarmowymi, będące na ścisłej diecie. Muszą one bacznie zwracać uwagę na to co wkładają do koszyka, dokładnie czytać etykiety i sprawdzać skład każdego produktu.
Z uwagi na brak czasu, często korzystam z zakupów on-line. Jest to bardzo wygodne rozwiązanie. Nie tracę czasu stojąc w korkach, w kolejce do kasy i bieganiem między półkami sklepowymi. Wybieram na spokojnie produkty i w wyznaczonym czasie dostawca przynosi mi je prosto do domu.
Ostatnio postanowiłam zrobić zakupy w sklepie internetowym Tesco. Zawsze kupuję tylko produkty, które nie mają w składzie glutenu.
Jak co roku kupuję na święta m.in. baranka, który trafia do koszyczka ze święconką. W tym roku postanowiłam, że zamiast baranka z cukru wybiorę wersję czekoladową. Znalazłam w Tesco, sprawdziłam skład – alergeny wymienione, brak informacji o glutenie, więc kupuję bez wahania.
Po dostarczeniu zakupów zawsze dla pewności sprawdzam ponownie skład na etykiecie. Ku mojemu zdziwieniu skład różnił się od tego w e-sklepie. W magiczny sposób na liście alergenów pojawiła się dodatkowo mąka pszenna. Cały skład to naklejka naklejona na oryginalne foliowe opakowanie. Pod naklejką kryje się inny skład – zgodny z tym, który widnieje w sklepie internetowym. Czyżby producent wykrył po pewnym czasie w baranku gluten czy może zastosował zapis o śladowych ilościach na wyrost, aby mieć święty spokój podczas ewentualnej kontroli?
Bo jak pewnie wiecie, od 13 grudnia 2014 roku obowiązują w Polsce przepisy nakazujące stosowanie informacji o alergenach na etykietach produktów spożywczych. Ciekawe jaki jest faktyczny powód podmiany etykiety?
Pewnie nigdy się nie dowiem, więc nie będę ryzykować – baranek trafi w dobre ręce, a ja obejdę się w tym roku smakiem 😉