Od kilku lat wprowadzam zmiany w swojej diecie, czasem pod wpływem artykułu, niekiedy za sugestią lekarza. Zanim zacznę eksperymentować robię porządny research, nie jestem fanką diety cud; nigdy na takiej nie byłam; nie robiłam oczyszczania gdyż głód mnie unieszczęśliwia. Próbowałam zaś zmniejszać proporcje węglowodanów, tłuszczów i cukrów. Obserwuję bacznie swój organizm, choroba przewlekł mnie tego nauczyła, wiem zazwyczaj co mi szkodzi a co mi służy.
Kilka dni temu przeraziła mnie etykieta soku jabłkowego, świeżo wyciskanego – w litrowej butelce jest aż 20 łyżeczek cukru, co prawda nie jest to ten przemysłowy, ale jednak! Staram się więc minimalizować ilość „słodkich” owoców i warzyw na rzecz zielonych o mniejszej zawartości cukru. Skąd ten pomysł? Dwa tygodnie temu obejrzałam dokument „All that sugar” („Cały ten cukier”). Zrobił na mnie wstrząsające wrażenie z kilku powodów. Nie chciałabym recenzować ani streszczać treści, liczę na to, że chętnie obejrzycie, ale kilka informacji mogę zdradzić, na tak zwaną zachętę.
Główny bohater to młody, zdrowy chłopak, który mieszka wraz z dziewczyną i razem układają jadłospis, oparty na tłuszczach (orzechy, avocado, oleje, ryby) oraz zielonych warzywach. Nie unikają białka czy węglowodanów, ale tych drugich jest bardzo mało w diecie. Mężczyzna decyduje się zmienić radykalnie proporcje produktów i spożywać głównie te uznawane za zdrowe i odtłuszczone. Nie pije napojów gazowanych i nie jest tradycyjnych słodyczy, raczej soki w kartoniku, mrożone jogurty i itp. słodkości. Co się okazuje? W jego diecie dziennie pojawia się około 40 łyżeczek ukrytych cukrów. I tak zaczyna się podróż przez słodki high.
Tyle o programie, polecam bo zmienia trochę postrzeganie produktów typu light. Spojrzenie na cukry i tłuszcze na przestrzeni lat się bardzo zmieniało, naukowcy byli nieprzychylni tłuszczom i to one winne były otyłości, miażdżycy a co za tym idzie udarom i innym zagrażającym życiu i zdrowiu chorobom. Doskonale pamiętam dzieciństwo o smaku masła, które szybko zmieniło się w dzieciństwo o smaku margaryny, gdyż lekarz nakazał babci zminimalizowanie masła, które ja do tej pory mogłabym jeść łyżkami. Margaryna czyli tłuszcz utwardzony i przetworzony! Fuj! Musieliśmy się przeprosić z masłem oraz jajkami które również miały być współwinne chorobom układu krążenia. Oczywiście wszystko w umiarze, ale od lat nie rezygnuję z masła, jem prawie kilogram miesięcznie i nie zauważyłam skoków wagi, zwłaszcza odkąd wyeliminowałam gluten.
Cukry również eliminowałam, zamieniałam te przemysłowe na proste o czym pisałam kilka miesięcy temu. Od tygodnia staram się jeść codziennie orzechy, avocado, oleje, tłuste ryby i zielone warzywa. Wydaje mi się, że na początku mój organizm był trochę przeciążony zmianą diety, węgle poszły prawie w odstawkę, ale pierwsza obserwacja to energia która trzyma, nie mam też napadów głodu. Będę bacznie obserwować swój organizm, ale nauczyłam się jednego, niezależnie od tego jakie węglowodany spożyję mój organizm otrzymuje cukry proste, rzecz jasna w różniej proporcji, ale jak już wspominałam wcześniej cukier to cukier. Druga cenna informacja to taka, że białka i tłuszcze zawierają wszystkie niezbędne aminokwasy, bez nich niemożliwe jest prawidłowa funkcjonowanie organizmu, zaś węglowodany to tylko źródło energii i w węglowodanach nie ma niczego, czego organizm nie będzie w stanie przyswoić z białka i tłuszczu.
Oczywiście nie popadam w obłęd, nadal piję soki, jej owoce, ale chleb gryczany oraz bułki jaglane poszły w odstawkę, kasza jaglana już nie codziennie tylko dwa razy w tygodniu. A wszystko na rzecz avocado, orzechów, olejów i ryb oraz zielonych warzyw. Nie umiem jeszcze powiedzieć czy będzie to droższa dieta niż ta na której byłam poprzednio, po miesiącu będę mogła wskazać różnice w domowym budżecie.
Na koniec dodam, że Aborygeni (zanim Europejczycy wprowadzili żywność przetworzoną) spożywali w ciągu roku mniej więcej dwie łyżeczki cukru. Uległo to radykalnej zmianie (koncern Coca-Cola odnotował rekordową sprzedaż) i ludzie zaczęli chorować na cukrzycę i inne choroby, nie wspominając już o otyłości. Proszę tylko pamiętać, że zanim się przejdzie na radykalną dietę warto podpytać lekarza. Jem nadal warzywa, tyle tylko, że owoców jest dużo mniej. Miód i inne produkty „cukropodobne” również poszedł w odstawkę. Czy jest mi trudno? Owszem, zabiłabym za Snickersa 😉