Nadszedł upragniony weekend. Czas relaksu, czas dla rodziny, przyjaciół i niewątpliwie czas na wieczorne wojaże. Dyskoteka na mieście, mały klub na przedmieściach, czy klimatyczna knajpka – dlaczego nie!
Tym bardziej, że właściciele lokali dbają o swoich klientów wychodząc naprzeciw ich potrzebom. Mam oczywiście na myśli piwo bezglutenowe, bo właśnie o nim będzie ten artykuł.
Wcześniej pisałam o piwie butelkowym, które spełnia normy i mogą je spożywać „celiacy”. Dziś będzie o piwach z nalewaka, a konkretnie o PINTA Gluten Tag Free IPA, które miało premierę w kilku knajpach pod koniec ubiegłego roku. Producent twierdzi, że piwo jest bezglutenowe ale nalewane przy użyciu tradycyjnych instalacji do wyszynku, przez co może mieć kontakt na przykład z piwem pszenicznym.
Reasumując beczka zawiera produkt bezglutenowy, spełniający normy, co potwierdził producent w oficjalnym oświadczeniu, ale sposób wyszynku może zanieczyścić napój. Okazuje się, że ewentualne skażenie piwa zależne jest od standardów mycia/czyszczenia instalacji w trakcie zmiany jednej beczki na drugą. Producent uspakaja konsumenta, tłumacząc, że z technicznego punktu widzenia, po przepłukaniu instalacji między beczkami a następnie po wylaniu 1-2 piw, w instalacji nie powinna zostać żadna część poprzednio serwowanego piwa. I tutaj pojawia się problem tych pierwszych kilku piw, które mogą ulec zanieczyszczeniu glutenem.
Czy można zaufać barmanowi? Czy za każdym razem pytać czy beczka jest „świeżo” zmieniona? Czy może warto napisać maile do właścicieli serwujących piwa bezglutenowe z beczki z prośbą o czyszczenie instalacji?