Kawa jest jednym z nieodłącznych elementów porannych rytuałów. Można ją wypić w domu, po turecku, rozpuszczalną, z mlekiem, z ekspresu, na mieście aromatyczne latte lub mocne espresso. Ale czy kawa jest produktem bezglutenowym? Na pewno nie każda. Ta rozpuszczalna niesie ze sobą ryzyko, często bywa zbożowa a więc i zawiera szkodliwe białko. Ale o tym za chwilę.
Pamiętam słowa lekarza, który mówił, że kawa szkodzi „na serce”, podnosi ciśnienie, odwadnia oraz usuwa magnez z organizmu, powodując bolesne skurcze mięśni, przemęczenie oraz inne nieprzyjemne dolegliwości. Po przemyśleniu tematu i przeszukaniu całego internetu (no może nie całego, ale na pewno połowy) doszłam do wniosku, że z kawą jest tak jak ze wszystkim co dobre. W nadmiarze szkodzi, a od przybytku jednak boli głowa. Nie będę opisywać historii ziaren kawy, choć jest fascynująca, skoncentruję się na teraźniejszości i spróbuję opisać to, co wiem o kawie. Nie zabraknie też kosmetycznych porad, lubię czerpać z natury, a kosmetyki przygotowane w domu dają gwarancję naturalności, mam alergię na konserwanty, aromaty i inne dodatki wzmacniające zapach oraz trwałość. Ale wracając do ziarenek. Dobrej jakości kawa jest bezglutenowa. Warto o tym pamiętać. Co oznacza dobrej jakości kawa? Przede wszystkim nie może być rozpuszczalna, te tańsze, aromatyzowane zawierają czasem gluten. Natomiast ziarnista ziarnistej nie jest równa. Znany barista powiedział, że im jaśniejsze ziarna tym lepiej. Poza tym nie powinny się świecić, to znak, że naturalne olejki zawarte w ziarenkach wypociły się i kawa traci na smaku oraz właściwościach. Teraz będzie zaskoczenie! Kawa zawiera magnez, pita z umiarem nie dość, że nie pozbawia go organizmu, to jeszcze dostarcza!
Kolejna ważna zasada, zainwestujmy w młynek. Nie jest wcale drogi, ja w swoim mielę też orzechy. Co prawda pachną później kawa, a kawa orzechami ale zupełnie mi to nie przeszkadza. Świeżo zmielone ziarno ma zupełnie inny zapach, który szybko roznosi się po mieszkaniu. Mielę też kaszę jaglaną, o czym pisałam w poprzedniej publikacji. Jeżeli zaś chodzi o parzenie…no cóż sposobów jest dużo. Ja lubię kawę z ekspresu, niestety takowego nie posiadam, korzystam czasem z kawiarki, w której też się parzy ciśnieniowo.
Pamiętam scenę z filmu „Bogowie”. Główny bohater, grany przez Tomasza Kota, poprosił o kawę, parzoną w szklance, łyżeczka koniecznie musiała stać na baczność w fusach. Tak nie robimy nigdy! Ani to zdrowe, ani smaczne. Teraz może trochę o właściwościach kawy. Pierwsza to pobudzająca. Mam fajny patent, mocną i słodką kawę (słodzę miodem) trzeba wypić przed drzemką, nie dłuższą niż trzydzieści minut. Mniej więcej po tym czasie kofeina zaczyna działać, drzemka pozwoli się zregenerować, zaś kawa podbije efekt „otrzeźwienia”. Sprawdziłam to wiele razy, naprawdę działa!
Kofeina katalizuje reakcje umysłowe, poprawia percepcję (usprawnia zmysły spostrzegania), pomaga odtwarzać informacji, ułatwia postrzeganie oraz kojarzenie. A najważniejsze! Poprawia zdolność do koncentracji i skupienia uwagi. Cuda, prawda? Wyczytałam też, że kawa stymuluje mięśnie szkieletowe, a w rezultacie zwiększa się wytrzymałość fizyczna i polepsza koordynacja motoryczna.
Dotarłam też do badań, których wyniki mnie zaskoczyły. Regularne picie kawy może mieć wpływ na opóźnienie rozwoju choroby Alzheimera czy Parkinsona. Co mnie najbardziej zaskoczyło…wypicie dwóch filiżanek kawy dziennie powoduje także zmniejszenie ryzyka wystąpienia udaru mózgu oraz rozwoju depresji. Aura która dopada nas po wyjściu z domu sprzyja melancholii, pijmy więc kawę!
Nie dotarłam też do żadnych publikacji, które jednoznacznie potwierdzą, że picie kawy wpływa na podniesienie ciśnienia krwi. Nie pijam często kawy i rzeczywiście u mnie efekt jest, ciśnienie nieznacznie rośnie, ale to chwilowe, poza tym organizm się szybko przyzwyczaja a więc taka reakcja słabnie. Co ważne! Nawet pięć filiżanek kawy dziennie nie jest zagrożeniem dla zdrowych ludzi. Zmierzono, że 100-600 mg kofeiny poprawi funkcjonowanie organizmu, ale dawki powyżej 2g mogą być szkodliwe i spowodować bezsenność, drżenie mięśniowe, zaburzenia pracy układu sercowo-naczyniowego, upośledzenie koordynacji ruchowej i przyspieszenie oddechu.
Na sam koniec obiecywane porady kosmetyczne! Jak wykorzystać ziarna kawy dla urody? Wystarczy do fusów dodać nieco olejku pod prysznic i kolistymi ruchami wcierać w skórę, spłukać chłodną wodą i posmarować tak przygotowaną skórę balsamem. Niesamowity efekt. Powtarzam taki zabieg raz w tygodniu (z peelingami nie wolno przesadzać, skóra powinna sama się złuszczać, taki zabieg ma tylko wspomagać). W poprzednim artykule pisałam o peelingu enzymatycznym z octu jabłkowego, ten z kawy jest mechaniczny i mniej inwazyjny. Jak widać każde ziarenko kawy można wykorzystać!